Posts tagged ‘Ameryka Łacińska’

29 lipca, 2011

Trinidad – „olśniewający trup”?

 ..

Miasto Trinidad, największy miejski kompleks kolonialny zachowany na Kubie, dołączyło do listy światowego dziedzictwa UNESCO w 1988 roku. Miasto bogate, którego rozwój został nagle brutalnie zahamowany w czasach zależności gospodarczej od jednego tylko towaru eksportowego. Cukru. Losy ludności i kultury tego miejsca są więc nieodłączną częścią procesu, w którym kierunek gospodarki odgrywa wiodącą rolę. Jest nie tylko najlepiej zachowanym tego rodzaju obiektem na Kubie ale także w Ameryce Łacińskiej.

Widok miasta z wieży Muzeum Miejskiego. Pośrodku dzwonnica klasztoru św. Franciszka. W tle wierzchołki Sierra del Escambray, fot. internet

Trinidad o liczbie ponad 73 tys. mieszkańców położony w południowej części Kuby, na wzgórzach nad Morzem Karaibskim, w prowincji Sancti Spiritus i jest stolicą gminy o tej samej nazwie. To najstarsza osad na Kubie po Baracoa i Bayamo. Założony w 1514 roku przez hiszpańskiego konkwistadora Diego Velázqueza de Cuéllar, jako baza do planowanej inwazji Hernána Cortésa na ówczesny Meksyk. Przeniesiony kilkanaście lat później 14 km w głąb lądu dla zabezpieczenia mieszkańców przed licznymi pirackimi grabieżami. Był trzecią w kolejności miejscowością założoną przez hiszpańską koronę na Kubie. Rozwijał się bardzo szybko, co pozwoliło mu stać się jedną z najlepiej prosperujących i największych miejscowości na Antylach, głównie dzięki przemysłowi cukrowniczemu wraz z pojawieniem się rodów Iznaga, Borrell i Brunet w połowie XIX wieku. W Valle de los Ingenios (Dolina Cukrowni) znajdują się rezydencje cukrowej oligarchii oraz 15-metrowa dzwonnica Manaca Iznaga, z której nadzorcy obserwowali niewolników.

Panorama Trinidad, fot. lohelli

Rozwój Trinidadu został pogrzebany wraz ze zmianą szlaków handlowych na początku XIX wieku. W pewien sposób winne jest temu Cienfuegos. Miejscowość położona ok. 50 km na północny zachód, którą właśnie wtedy zasiedlili osadnicy zbiegli z ogarniętej powstaniem niewolników francuskiej kolonii Santo Domingo (Haiti). [1791, największe w historii powstanie 500 tys. czarnych niewolników pod wodzą Toussaint L’Ouverture, które doprowadziło do przejęcia przez nich władzy w kraju w 1801 r.]. Ze względu na napływ nowej siły roboczej Cienfuegos zyskało w niedługim czasie znaczenie centrum handlowego środkowej Kuby. Sytuacja pogorszyła się również z powodu blokady narzuconej Hiszpanii przez Napoleona w 1806 roku, która uniemożliwiła eksport cukru do Wielkiej Brytanii.

Najważniejsze zabytki miasta skupiają się wokół centralnie położonego Plaza Mayor. Należy do nich barokowa katedra, oraz dawny klasztor świętego Franciszka (Convento San Francisco) z charakterystyczną dzwonnicą, obecną na kubańskiej monecie o nominale 25 centavos.

Plaza Mayor, Trinidad, fot. autor

Plaza Mayor, Trinidad, fot. internet

Mieszkańcy Trinidad zawieszją przy wejściach do swoich domów klatki z kanarkami, mające zapewniać szczęście i dostatek. Trinidad słynie także na Kubie z koronkarstwa. Produkuje się tam regionalny napój z miodu, rumu i soku cytrynowego, nazywany chanchanchara, cygara, skręcane na miejscu dla turystów, naszyjniki, bransoletki, instrumenty, głównie z surowców roślinnych, pestek, nasion, muszli, fragmentów rafy czy kamieni półszlachetnych, słowem wszystko, co można zaproponować jako pamiątkę.

Muzeum Historii (Muzeum Miejskie): zlokalizowane w starym Palacio Cantero, którego dawnym właścicielem był Don José Mariano Borrell y Padrón, lokalny właściciel ziemski, w 1841 r. sprzedany wdowie Iznaga, Donii Marii Montserrat Fernández de Lara y Borrell. Prezentowane są tam przedmioty  historyczne i dokumenty miasta.

Muzeum Archeologii Guamuhaya założone 15 maja 1976. W ośmiu salach prezentuje obiekty należące do rdzennej społeczności, zamieszukującej centralno-południową część Kuby w okresie prekolumbijskim, oprócz tego znajduje się tam kilka wartościowych przedmiotów z epoki kolonialnej.

Muzeum Romantyczne: czternaście pokoi odtwarza klimat typowej rezydencji kolonialnej Trynidadu z lat 1830-1860. Znajdują się tutaj meble i przedmioty rzemiosła artystycznego z XVIII i XIX wieku.

Plaza Mayor, Muzeum Romantyczne, fot. autor

Wnętrze Muzeum Romantycznego, fot. internet

Muzeum Architektury Kolonialnej: ma siedem sal wystawowych i znajduje się w byłym domu zamożnej rodziny Sánchez, przedstawia architektoniczny rozwój miasta.

Casa de la Trova w Trinidad to miejsce spotkań młodego pokolenia, znajduje się w budynku z 1777 roku, który został przywrócony do użytku. Okresowo odbywają się tu koncerty.

W mieście znajdują się różnego rodzaju Casa de la Musica, gdzie turystom proponuje się wytchnienie, drinka i muzyczny relaks w rytmie tradycyjnym, ale także afrokubańskim.

Kościół Parroquial de la Santisima, Trinidad, fot. internet

Tak o Trinidad pisze Eduardo Galeano w swojej książce „Otwarte żyły Ameryki łacińskiej” [Las venas Abiertas de America Latina]

Miasto Trinidad, dzisiaj olśniewający trup. W połowie XIX wieku Trinidad miał więcej niż czterdzieści zakładów cukrowniczych, które produkowały 700 000 funtów cukru. Ubodzy chłopi, którzy uprawiali tytoń, zostali wypraci przemocą, a na obszarze, który był również pastwiskami dla bydła i który wcześniej eksportował mięso, jedzono mięso sprowadzane z zewnątrz.

Pączkowały kolonialne pałace ze swoimi ocienionymi dla przyjemności wejściami, swoimi komnatami o wysokich sufitach, żyrandolami z deszczem kryształów, perskimi dywanami i cichymi falami menueta w powietrzu, lustrami w salonach, aby móc ujrzeć obraz rycerza w peruce i butach z klamrami.

Obecnie są świadectwem upadku, niczym wielkie mmarmurowe lub kamienne szkielety, z milczącymi dzwonnicami, powozami jeżdżącymi po pastwisku.

Trinidad mówi teraz o sobie: „miasto, którym byłem”, ponieważ jego ocalali właściciele zawsze mówią o nim jako o przodku, który miał władzę i żył w chwale. Ale przyszedł kryzys 1857 roku, ceny cukru spadły i miasto upadło wraz z nimi.  Nigdy więcej się nie podniesie.

Trinidad, fot. lohelli

Kiedy spaceruję po jego uliczkach w czterdziestostopniowym sierpniowym upale, zauważam, że strefy turystyczne są niemal pozbawione przechodniów. Znajdują się tam tylko ci, którzy z różnych powodów mogą się znaleźć, lub istnieje potrzeba, by się znaleźli. Na jednym ze zdjęć odkrywam bramy prowadzące do dzielnicy nieturystycznej, których strzeże ochrona. Może zresztą chodzić tylko o to, by do części historycznej nie wjeżdżały auta. Nie pytam. Rozdaję resztki długopisów, o które wykłócają się nie tylko dzieci, spomiędzy niskich domków przywołuje mnie pogwizdywaniem pewna kobieta. Prosi szeptem o jakieś środki czystości, ale nie mam przy sobie. Na ulicy zatrzymuje mnie dyskretnie szczupła dziewczyna i pyta o mydło. Mydła też nie mam, wyciągam z torebki błyszczyk do spękanych upałem warg i wciskam do jej dłoni. Akurat tego najmniej potrzebuje.

Trinidad śpi. Słychać jak bzyczą muchy i szeleszczą wachlarze z palmowych liści. W gęstym i nieprzejrzystym powietrzu twarze sennych mieszkańców pali słońce. Karaiby zdają się nieprzejednane.

Trinidad, fot. autor


27 lipca, 2011

Więźniowie sumienia

 

 

 

 

 

 

Kuba: Dysydent Fariñas rozpoczyna nowy strajk głodowy

Sobota, 4 czerwca 2011

Kubański dysydent Guillermo Fariñas rozpoczął nowy strajk głodowy aby rząd Raula Castro „osądził odpowiedzialnych” za śmierć na początku maja opozycjonisty  Juana Wilfredo Soto.

„Rozpocząlem strajk głodowy o godzinie 12:00 (16:00 GMT), aby domagać sie od  rządu postawienia przed sądem odpowiedzialnych za zabójstwo Juana i aby  zaprzestano atakowania przeciwników” powiedział Fariñas AFP.

Wilfredo Juan Soto, 46 lat, zmarł 8 maja w szpitalu w Santa Clara, trzy dni po zatrzymaniu na kilka godzin przez policję. Według kubańskich dysydentów, Soto został pobity podczas zatrzymania.

Ale rząd w Hawanie oficjalnie zaprzecza, że Soto został zaatakowany i potępił „nową kampanię oszczerstw” zorganizowaną przeciwko rewolucji kubańskiej.

W 2010 roku Guillermo Fariñas był bliski śmierci po przeprowadzeniu strajku głodowego trwającego 142 dni, który miał zwrócić uwagę na innych dysydentów więzionych na Kubie. Protest zakończył się po tym, jak kubański prezydent Raul Castro zezwolił na zwolnienie 52 dysydentów.

http://www.bbc.co.uk/mundo/ultimas_noticias/2011/06/110603_ultnot_cuba_farinas_huelga_hambre_jg.shtml

Guillermo Fariñas, tak wyglądał w 2010, źródło: reuters

Tak naprawdę Guillermo „Coco” Fariñas strajkował w 2010 roku z powodu śmierci innego dysydenta Orlando Zapaty Tamayo (ur. 15 maja 1967 w Santiago de Cuba), skazanego na 36 lat pozbawienia wolności za działalność na rzecz praw człowieka. Osadzony w więzieniu o najcięższym rygorze „Kilo 8″ w Camaguey, torturowany, podjął strajk głodowy. W lutym 2010 r., w czasie trwania strajku, władze zakazały podawania mu płynów. Zmarł z powodu zatrzymania pracy nerek 23 lutego.

Wtedy pałeczkę strajku głodowego podjął Guillermo „Coco” Fariñas, 48-letni psycholog i dziennikarz niezależny, zamieszkały w Santa Clara na Kubie. Zawiesił strajk głodowy w lipcu 2010 roku, kiedy zwolniono więźniów politycznych i wycieńczony powrócił do domu.

Jego protest obejmował zwolnienie pozostałych jeszcze w więzieniach 13 więźniów Czarnej Wiosny: José Daniel Ferrer García, jego brat Luís Enrique, Pedro Argüelles Morán, Librado Hilario García, Ángel Moya Acosta, Diosdado González Marrero, Félix Navarro Rodríguez, Iván Hernández Carrillo, Guido  Sigler Amaya, Eduardo Díaz Fleites, Héctor Maseda Gutiérrez, Arnaldo Ramos Lausurí i Oscar Elías Bicet González.

Mam wrażenie, że władze zrobią wszystko, aby uniknąć kolejnego międzynarodowego skandalu, który umieści Kubę z powrotem na arenie publicznej. Mam nadzieję, ale nie zapominam, że sprawowanie władzy przez ponad pięćdziesiąt lat tworzy poczucie arogancji,które czasami sprawia, że ci, którzy sprawują władzę w sposób absolutny, tracą poczucie rzeczywistości

– powiedział Fariñas podczas telefonicznego wywiadu 5 listopada 2010 roku niezależnemu dziennikarzowi Reinaldo Escobarowi.

el preso de conciencia znaczy  więzień sumienia

conciencia znaczy sumienie albo świadomość

Najbardziej znani opozycjoniści kubańscy

Guillermo „Coco" Fariñas, źródło: internet

Guillermo „Coco” Fariñas – 11 lat w więzieniu (żyje)

Oscar Elías Bicet González, źródło: internet

Oscar Elías Bicet González (żyje). Nominowany do Pokojowej Nagordy Nobla 2011, aresztowany w 2003 i skazany na 25 lat więzienia. Urodzony w Lawton w Hawanie, lekarz, założyciel i prezes Fundacji Praw Człowieka Lawton, uznany za więźnia sumienia. Należy do grupy 75 opozycjonistów uwięzionych na Kubie po wydarzeniach Czarnej Wiosny w roku 2003. Uwolniony 11 marca 2011 po 8 latach więzienia. Mimo tego, rząd ogłosił, że w każdej chwili może być ponownie osadzony, jak inni, którzy odmówili wyjazdu do Hiszpanii. Biscet zdecydował się pozostać na Kubie.

Po zwolnieniu Bisceta w więzieniu pozostało jeszcze trzech opozycjonistów Czarnej Wiosny: José Daniel Ferrer, Librado Linares y Félix Navarro,reszta z 75 została zwolniona, z powodu stanu zdrowia, jak równiez Dialogu pomiędzy Kościołem Katolickim, Hiszpanią i rządem Wyspy.

http://www.suite101.net/content/11-de-marzo-de-2011-liberado-en-cuba-el-doctor-biscet-a43922

Jorge Luís García Pérez „Antúnez", źródło: internet

Jorge Luís García Pérez „Antúnez” (żyje), ur. 10.10.1964, spędził w więzieniu 17 lat i 38 dni. Uwięziony 15 marca 1990, zwolniony 22 kwietnia 2007. Początkowo został skazany na pięć lat za ustny protest przeciwko obowiązującej władzy, ale kiedy uciekł z więzienia, aby zobaczyć się ze swoją umierającą matką, wyrok mu przedłużono. Pracuje w Presidio Político Cubano „Pedro Luís Boitel” – Organizacja więźniów i byłych więźniów politycznych, w tym więźniów sumienia i osób skazanych za przestępstwa z użyciem przemocy przeciwko dyktaturze, a nawet zwykłych więźniów obrońców praw człowieka informująca o sytuacji w kubańskich więzieniach.

http://liberpress.blogspot.com/2007/04/las-prisiones-cubanas-son-centros-de.html

ś.p. Juan Wilfredo Soto, źródło: internet

Juan Wilfredo Soto – zmarł 8 maja 2011 w wyniku pobicia przez policję; oficjalne źródła medyczne podają, że w wyniku ostrego zapalenia trzustki i niewydolności nerek, ponadto cierpiał oprócz cukrzycy, na nadciśnienie i kardiomiopatię rozstrzeniową.

http://baracuteycubano.blogspot.com/2011/05/muerte-de-juan-wilfredo-soto-garcia-el.html

ś.p. Orlando Zapata Tamayo, źródło: internet

Orlando Zapata Tamayo – 1967- 2010

jeden z blogerów 9 maja 2010 roku pisze tak:

Raul, wyślij dzisiaj akt zgonu Reynie Luisie (matka Orlando Zapata Tamayo). Ponieważ zabiłeś jej syna, to jest najlepszym prezentem, jaki możesz jej dać. Daj jej, o co prosi. Nie bądź okrutny. Daj jej, niech ma ten kawałek papieru, ku pamięci swojego syna, 42-letniego czarnego murarza, odważnego, który nieustannie powtarzał: „Czy pan mnie rozumie?”, poniewaz go zabiłeś, pokonując go podczas strajku głodowego.

Proszę, skurwysynu, pomyśl o Linie Ruz (matka Fidela Castro) czy podobałoby się jej, gdyby zrobili to z tobą.

http://pedrorholax.blogspot.com/2010_04_10_archive.html

lista więzień na kubie

http://balancecubano.blogspot.com/2010/12/cuba-la-isla-carcel.html

Nie opublikuję zdjęć z kubańskich więzień, są dostępne i kto chce, znajdzie. Nie nadają się zresztą do oglądania, tak jak nie nadają się do opisywania wspomnienia ex-więźniów. To, że ludzie są torturowani, chłodzeni, głodzeni, że amputuje się im kończyny bez znieczulenia, zamyka w karcerach rodem z XIX-wiecznych powieści, że ich ciała i umysły po wielu latach, są zdegenerowane… Wrażliwsi oskarżyliby mnie (albo autorów, których przytaczam) o manipulację, mniej wrażliwi o cynizm. Zastanawiać mnie więc może tylko to, w jakim świecie żyjemy? Wszyscy.

Rok Pański 2011, 52 lata po objęciu rządów przez Fidela Castro, adwokata

El sicopata asesino jugando con una sub-ametralladora checa en 1963, źródło: internet (podpis oryginalny)

16 lipca, 2011

Milczące ryby znad Ukajali…

Chcieli popłynąć kajakiem z Atalaya do Pucallpa. Nic takiego dla wytrawnych podróżników odcinek w linii prostej 270, a realnie przy dobrych obliczeniach 480 km! Jesli brać pod uwagę meandry Ukajali (długość od źródeł ok. 2400 km, powierzchnia dorzecza ok. 375 tys. km²) może być nawet i więcej… Atalaya 10.243 mieszkańców, w prowincji Atalaya (Ukayali) u zbiegu rzek Urubamba i Tambo, które dalej wpływają do Ukajali. http://www.facebook.com/pages/Atalaya/112328312116135?sk=wiki

Odcinek Ucayali z Atayala (dolna żółta pineska) do Pucallpa (górna żółta pineska)

Port w Atayala Fot. Google Earth

Rzeka Tambo w Atalaya Fot. Google Earth

Urubamba... Fot. Google Earth

Ukajali... Fot. Google Earth

Polskie źródła piszą i nie piszą o szczegółach, w Ameryce Łacińskiej to samo… Wiele elementów w relacjach oficjalnych się powtarza, obraz tego zdarzenia wydaje się jednak dość uproszczony i mocno niejednoznaczny.

Z informacji policji wynika, że we wspólnej operacji przeprowadzonej przez Policję i Marynarkę Wojenną, o świcie w piątek (27 maja – przyp. autor), najpierw wkroczyli do domu Fidela Garcíi Camposa (24 lub 29 lat), który podczas przesłuchania przez policję doprowadził do domu, gdzie znaleziono rzeczy osobiste turystów [z informacji nie wynika, czyj to był dom, czy jego czy kogoś innego].

Przesłuchany był również Juan Carlos Rios Mayta ze społeczności Tahuarapa [Asháninkas i Tahuarapa żyją na przeciwległych brzegach w innych wioskach i elementów dwóch społeczności w ogóle nie bierze się w informacjach pod uwagę]

Zatrzymany Fidel García Campos powiedział dla wiadomości „Ameryka Noticias”, że jego kuzyn Fredy (Freddy) Ruiz García (29 lat) razem z Rogerem (Robertem) Ruizem Rios (27 lat), widząc kajak polskich turystów przecinający rzekę Urubamba, strzelali z broni palnej, zabili turystów, aby ich okraść, a następnie rozczłonkowali ich ciała i obciążone kamieniami wrzucili do rzeki. Fidel wskazuje także, że tego dnia popijali likier Masato, napój ze sfermentowanej juki …

Przebieg wydarzeń: kontyngent policji, w obecności prokuratora okręgowego Nelsona Caballero Cordovy przybył do Atalaya na pokładzie trzech statków. Odnaleziono podejrzanego Fidela Garcię, wskazał on dom, gdzie znaleźli przewodnik po Peru i Boliwii w języku polskim. W przewodniku znaleziono kilka notatek, zrobionych prawdopodobnie przez zaginionych. Odnaleziono również krem do farbowania włosów z opisem w języku polskim, krem przeciwzmarszczkowy dla osób starszych polskiej produkcji. Wewnątrz innego domu odkryto dwa łóżka z w pośpiechu zrzuconymi moskitierami, palący się ogień, świeże ryby, kołowrotek rybacki polskiej produkcji, parę adidasów marki Nortbrook z amerykańską flagą – rzeczy należące do zaginionych.

[z tego fragmentu relacji może wynikać, że nocowali oni w tym domu w indiańskiej wiosce, a nie jak podają oficjalne źródła w rozbitym na plaży namiocie]

Przyczyna zbrodni nie została jeszcze potwierdzona przez policję…

Asháninkas przepraszają rodziny zamordowanych polskich turystów, o czym donosi korespondent Ideeleradio:  poprzez list otwarty, rdzenni mieszkańcy informują, że są zawstydzeni tym faktem, który nazywają incydentalnym i proszą o wybaczenie społeczeństwo zarówno polskie i europejskie.

Dokument podpisany przez Carlosa Vasqueza Vasqueza, przewodniczącego komisji, informuje również, że uczestnicy zdarzenia byli świadomi faktu, iż  zostało to spowodowane przez mieszkańców etnicznych Asháninkas, co stawia w złym świetle społeczność Tahuarapa, górnej Ukajali, w obszarze znanym jako Aririka.

W trakcie śledztwa, zatrzymano trzech mieszkańców społeczności Tahuarapa, którzy powiedzieli, że zabili turystów w przekonaniu, iż są oni „pelacaras” (ludźmi, którzy kradną narządy ludzkie i tłuszcz).

[informacje odnośnie tego, kim są aresztowani, nie zgadzają się, raz mówi się o Asháninkas, raz o Tahuarapa, a gdzie indziej podaje się, że to indiańska „milicja” Tahuarapa aresztowała zabójców z Asháninkas… – co najmniej dziwaczne, ale takie sprzeczności w Ameryce Łacińskiej są na porządku dziennym]

http://ideeleradio.pe/web/wNoti.php?idN=2968&tip=red

Indiańska „milicja” ze wspólnoty Tahuarapa wytropiła i ujęła głównego podejrzanego w sprawie śmierci Polaków. Pochodzi on z miejscowości Atalaya, zamieszkanej przez Indian Asháninkas. Atalaya znajduje się po przeciwnej stronie rzeki Urubamba niż ta, gdzie zamordowano podróżników.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1348,title,To-oni-ujeli-glownego-podejrzanego-o-zabojstwo-Polakow,wid,13585082,wiadomosc.html?ticaid=1cabe

Policja nadal poszukuje ciał i kajaka, żeby ustalić, czy rzeczywiście wersja zatrzymanych jest prawdziwa. Orlando del Águila Cabanillas, szef policji w Ukajali, powiedział: „Jest jeszcze inna teoria, że nie jesteśmy w stanie zlokalizować ciał Polaków, bo najwyraźniej nie zostały wrzucone do rzeki, ale pochowane.”

Inne opinie głęboko nie potwierdzone

Aurelio Vela Saavedra w jednym z komentarzy pod wiadomościami dotyczącymi zaginięcia polskich turystów mówi, że nazwiska zatrzymanych wcale nie są rodzime [!!!] i żeby dziennikarze nie mówili bzdur i nie bronili przestępców, jaki jest ich zwyczaj [!!!]

http://www.panamericana.pe/nacionales/88282

Na Facebooku mówi się, że zabójcy nie są nativos (rdzenni), czyli nie pochodzą z okolicy !!! że prawdziwi tubylcy Asháninkas nie są w stanie zabić człowieka !!! ludzie nie wierzą, żeby tubylcy zabli dla zysku !!!

W Peru mówi się, że kiedy chce się coś ukryć w dżungli, wrzuca się to do rzeki… a resztę załatwiają zwierzęta bez pozostawienia śladów… Mówi się  że jest wiele niebezpiecznych miejsc, zwłaszcza w dżungli czy na szlakach rzecznych i o tym, że są nienależycie zabezpieczone ze względu na przybywających turystów, że panuje bieda i możliwa jest zazdrość o rzeczy materialne, co może spowodować chęć kradzieży…

W Polsce mówi się, że byli wytrawnymi podróżnikami, którzy niedawno przeczytali „Ryby śpiewają w Ukajali” Arkady’ego Fiedlera, że byli podróżnikami a nie znali języka, zwyczajów, że popłynęli Ukajali we dwoje, bez rdzennego przewodnika,  że mieszkańcy osady kazali im się wynosić ze swojej ziemi, a oni nie posłuchali, albo, że wzięto ich za złych ludzi, którzy mogą zabijać dla pozyskania ludzkiego tłuszczu, sprzedawanego jako lekarstwo…

Z bloga wynika, że rozbicie się na plaży będącej własnością wspólnoty indian zostało zabronione, że podróżnicy się jednak dostosowali, ale zawrócili po zapomnianą „torbę z wózkiem”; Kiedy okazało się, że torby z wózkiem nie znaleźli w miejscu pozostawienia, popłynęli na drugi brzeg i zanocowali; indianie, którzy ich odwiedzili, zakomunkowali, że torba jest do odebrania we wsi u Segundo (najważniejszy w wiosce); rankiem odebrali więc torbę, postawili piwo Segundo i odpłynęli… „Tak zakonczyla sie nasza wizyta w Indigena Comunidad czyli wioskowej indianskiej wspolnocie „Nueva Italia – Rioia” plemienia Yine – Ashininka. Celinka i Jarek” [wpis datowany 26 maja]

http://blog.kajak.org.pl/wloczykije/

Drugi wpis też z datą 26 maja o podholowaniu do Atalaya przez indiańską motorową pirogę… i trzeci wpis również z 26 maja o wypłynięciu z Atalaya do Pucallpa. I potem cisza….

[jak na mocno zajętych podróżą sporo czasu na uzupełnianie bloga]

Według bloga, Celinka ćwiczyła hiszpański i coś tam jednak indianom potrafiła wyjaśnić, więc to nieprawda, że nie znali języka…